poniedziałek, 28 października 2013

Bonfire night


   Dla większości z was to drzewo, które zaraz podpalę, a którego fragmenty tu widzicie, nie znaczy nic szczególnego. Zdajecie sobie sprawę, że ono zaraz spłonie na ognisku w święto "bonfire night" i tak zakończy się jego historia. Dla mnie to drzewo symbolizuje kruchość systemu, w którym dane jest nam wszystkim żyć oraz ludzi, którzy tego nie dostrzegają.

   Bo widzicie... kiedy to drzewo jeszcze rosło przed moim domem, było takie piękne, zielone, miejscami kolorowe. Niemalże krzyczało swoim wizerunkiem "Patrz! Jestem tu i rosnę dla ciebie! Dzięki mnie masz powietrze do oddychania. Dzięki mnie możesz mówić, że mieszkasz w dzielnicy Londynu, w której council dba o przyrodę i o zdrowie jej mieszkańców."

   Ale prawda była inna. To drzewo miało prawie 10 metrów wysokości, ale jego korzeń miał zaledwie pół metra długości i szerokości. Nie miało szans przetrwać. Jeden niewielki huragan powalił je bez problemu, a wraz z nim jeszcze 4 inne drzewa na tej samej ulicy. To hańba dla council-a, że sadzą drzewa tak płytko i że zalewają je dookoła asfaltem.

   To drzewo symbolizuje wiarygodność systemu, który nami rządzi. Oto widzicie przed sobą system na glinianych nogach, który do tej pory nie zawalił się wyłącznie dlatego, że rząd i korporacje na siłę doklejają doń brakujące fragmenty gliny. Teraz już wiecie, dlaczego policjantów nazywa się potocznie "gliniarzami". Czyż nie nadszedł już ten właściwy moment, żeby pomóc choremu systemowi zawalić się i posadzić na jego miejsce nowe, piękne, zdrowe drzewo?

  Dziś w nocy z 4-go na 5-go listopada mija dokładnie 408 lat odkąd Guy Fawkes próbował zapoczątkować rozpad systemu. Chciał wysadzić w powietrze Izbę Lordów w momencie otwarcia
Parlamentu i zabić króla Anglii i Szkocji Jakuba I. Ale przecież wyższą ideą nie było zabicie kilkunastu bogatourodzonych ludzi, tylko uzmysłowienie całemu społeczeństwu Starej Anglii, że rząd nie powinien istnieć i że da się go usunąć, mimo że miejsce było bardzo dobrze strzeżone.

   Cóż... Zamach prochowy z 1605 roku nie powiódł się. Żadna rewolucja, ani strajk nie dały rezultatu, bo za mało było "kości w dominie". Podobnie teraz, zobaczcie sami, to drzewo nie chce się zapalić od mojej pierwszej iskry. Bo nasza przyszłość nie leży w rękach jednej tylko osoby, która pragnie cos zmienić. Rewolucja, jeśli na takową ktoś się zdecyduje, powinna wybuchnąć w wielu miejscach jednocześnie. Wtedy niesprawny system błyskawicznie rozbłyśnie płomieniem. Obudźcie się! Już czas podpalić ogień.

   Żal było mi tego drzewa, gdy upadło pod swoim własnym ciężarem. Pomyślałem wtedy o tych wszystkich ludziach, którzy pozwolili sobą sterować i pomiatać. Kiedyś mieli firmy, klientów i dochody. Teraz mają już tylko kredyty, długi i komorników na karku. Solidaryzuję się z wami, choć niektórzy z was widzą we mnie przestępcę i podpalacza. Niech ten ogień społecznej więzi i prawdziwej sprawiedliwości płonie w was tak, jak teraz płonie to drzewo bez korzeni. Oby kiedyś na jego miejscu urosło coś trwałego.