poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Autosugestia - Naturalny porządek rzeczy

Zaglądnijcie sobie przykładowo do wikipedii i zobaczcie, jak niewiele jest tam napisane o autosugestii:

Autosugestia – technika pozwalająca na prace nad ograniczającymi przekonaniami osoby ją stosującej. Polega na wielokrotnym powtarzaniu afirmacji, co powoduje podniesienie poczucia własnej wartości i przezwyciężenie ograniczających przekonań.
Autosugestia polega na powtarzaniu sobie pewnych wzorców, służących do osiągania celu. Wielu sportowców stosuje wizualizacyjną formę autosugestii. Wyobrażają sobie kilkukrotnie, że na przykład skaczą o tyczce i udaje im się nie zrzucić poprzeczki. Autosugestia praktykowana przez kilka lat daje ogromne efekty.

I to już wszystko! Nic więcej nie napisano, a przecież coraz częściej (szczególnie Polacy) traktują wikipedię jako szczególnie kompetentne źródło informacji. Nic więc dziwnego, że tak mało osób zna techniki autosugestii, a jeszcze mniej osób wierzy w działanie tych technik i je stosuje. Ja postaram się napisać wam coś więcej na ten temat.

Śmiem twierdzić, że autosugestia tak na prawdę jest tylko pojęciem stworzonym przez ludzi, którzy nie wiedzą, że wszystko we wszechświecie podlega prawom fizyki, do których to praw należy także zaliczać "prawo wzajemnego przyciągania się", a co za tym idzie również "prawo odpychania się". Tylko które prawo przyciągania mam na myśli, skoro istnieje ich kilka? Wiele osób uważa Isaaca Newtona za odkrywcę praw przyciągania. Przed nim wiele osób, także greccy uczeni, rozważali już że "przeciwności przyciągają się" a "podobieństwa się odpychają". Już nawet Empedokles żyjący mniej więcej w latach 490 do 430 p.n.e rozważał istnienie materii i sił wywierających na nią wpływ. Potem na bazie twierdzeń Empedoklesa w latach mniej więcej 424 do 347 przed Chrystusem Plato wymyślił pojęcie Philia (siła przyciągania). Po Newtonie wgłębiono się w fizykę kwantową i zastąpiono prawa przyciągania się termodynamiką kwantową i oddziaływaniem chemicznym pierwiastków. Co jeśli chodzi nie tylko o prawa fizyki z materialnego punktu widzenia?

Nie jestem pierwszą ani jedyną osobą, która patrzy na prawa fizyki nie tylko materialnie. wiele osób ma poglądy, że na przykład w związkach partnerskich w tej drugiej osobie pociąga nas to, że ta osoba jest zupełnie inna niż my - ta osoba jest niepowtarzalna i niezwykła, albo uzupełnia cechy naszego charakteru. Inni znowu twierdzą, że wprost przeciwnie, związki partnerskie trwają długo tylko wtedy, gdy partnerzy są do siebie bardzo podobni pod względem charakterów. Socjolodzy nieustannie spierają się na ten temat i najprawdopodobniej nie da się ustalić, kto tak na prawdę ma rację. Istnieje też taki pogląd, że jeśli po prostu nie jesteś w typie tej drugiej osoby, zawsze możesz zwrócić się o pomoc do jakiegoś szamana albo mędrca i pod wpływem sugestii, albo jakiejś códownej mikstury sytuacja się odmieni.

Czy czytaliście kiedyś bestsellerową książkę The Secret autorstwa Rhondy Byrne, albo może oglądaliście film pod tym samym tytułem? Istnieje w nich pogląd, że pozytywne myślenie, a więc sugestia daje niesamowite rezultaty takie jak poprawa zdrowia, przypływ szczęścia, napływ gotówki...
Ja czytałem tylko opis tej książki i nie oglądałem tego filmu, ale nie potrzebowałem czerpać z nich wiedzy, ponieważ ja już tą wiedzę posiadam w sobie i wiem, że sugestia i autosugestia działają. Podzielam poglądy twórcy wyżej wspomnianej książki, autosugestia jest jednym z praw fizyki, którymi rządzi się cały wszechświat. Jednakże gdy cały świat ma obecnie tendencję rozmawiać wyłacznie o prawach fizyki, ja określiłbym autosugestię mianem prawa natury.

Rozejrzyjcie się dookoła siebie. Cały świat gada na tematy takie jak na przykład: odchudzanie się, jogging, siłownia, wegetarianizm, walka ze stresem. Jedni stosują dietę cód żeby nie przytyć, a innym wystarcza do tego pozytywne myślenie i samozaparcie. Jedni czują się świetnie na speed-ach, a świat staje się kolorowy po zastosowaniu marihuany i wtedy znika stres, albo stosują dopalacze i suplementy gdy ćwiczą, a mi w zupełności wystarcza autosugestia i stanowczość w dążeniu do celu. Zwróćcie także uwagę na to, że jedni z dnia na dzień za wysoko stawiają sobie poprzeczkę, albo starają się dążyć do tego samego celu, do którego dąży więszkość ludzi i może im to zaszkodzić, dródzy zaś do wszystkiego co robią podchodzą bardzo rozważnie i z nadmierną ostrożnością, co sprawia że w ogóle nie osiągają żadnego celu, bo go po prostu nie mają. Ja postanowiłem znaleźć sobie złoty środek na wszystko, bo naturalną cechą wszechświata jest panująca w nim równowaga.

Znane jest niektórym powiedzenie, że "każdy kij ma dwa końce". Moim zdaniem chodzi w nim o to, że cokolwiek robisz w życiu, jakiekolwiek cele sobie stawiasz, zawsze znajdą się zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki twoich działań. Autosugestia nie istnieje tylko po to, żeby zawsze było dobrze w życiu, ale także po to aby zrozumieć, że naturalnym porządkiem rzeczy jest równowaga pomiędzy dobrem i złem, pozytywnym i negatywnym stanem Twojego samopoczucia. Należy również pamiętać o samopoczuciu innych. Gdyby całe twoje życie było idealne, to byłoby po prostu nudne. Nikt też nie jest w stanie zmienić całego świata i sprawić by wszystkim żyło się dobrze. Jak myślisz, dlaczego twórca książki The Secret dała jej właśnie taki, a nie inny tytuł? Moim zadniem ona rozumiała, że we wszechświecie ktoś musi mieć negatywne samopoczucie, żeby w tym samym czasie ktoś inny mógł mieć dla równowagi samopoczucie pozytywne.

Na poparcie mojej ideologii mam następujący argument: Zastanów się przez chwilę dlaczego istnieje coś takiego jak fale? Są fale magnetyczne, fale na wodzie, nasze samopoczucie drga falowo. Jesteśmy "raz na wozie, raz pod wozem". Co by było, gdyby po prostu nie było fal? Wszystko we wszechświecie po prostu zamarłoby w bezruchu i stałoby się jednolite. Pomiędzy materią i antymaterią nie zachodziłyby żadne oddziaływania. Sądzę, że autosugestia to nauka o tym, w jaki sposób "żyć na fali", "biec z duchem czasu" i wykorzystywać "zasadę zachowania pędu", ale tak żeby nie zakłócać harmonii i równowagi we wszechświecie i nie powodować ani zwiększenia ani zmniejszenia amplitudy jego drgań. Ale ludzkość jest tylko maciupeńką cząstką wszechświata i to, co my myślimy albo robimy nie ma wielkiego wpływu na wszechświat, więc po co zaprzątać sobie tym głowę? Trzeba żyć pełnią życia do puki mamy na to czas, znajdować zawsze "drugi koniec kija" i właśnie do tego służy mi autosugestia.

Czego może dla nas dokonać autosugestia, a czego dokonać nie może? Dzięki autosugestii możesz nie zachorować na grypę, mimo że wszyscy w koło będą kichać i prychać na całego. Jeśli się skaleczysz, autosugestia pomoże szybko zatamować krwawienie, pozwoli całkowicie lub częściowo wyłączyć ból i sprawi, że skaleczone miejsce bardzo szybko będzie się goić. Dzięki autosugestii masz większe szanse na to, że w twoją ranę nie wda się zakażenie. Oczywiście wcale nie znaczy to, że rany nie trzeba czasem wyczyścić i wysuszyć. Niektórzy mówią, że wiara czyni códa i można dzięki niej na przykład całkowicie ozdrowieć z zachorowania na raka. Myślę że autosugestia i wiara, o ile nie są jednym i tym samym, to przynajmniej mają wiele cech wspólnych. Ktoś się zapyta, co ja mogę na ten temat wiedzieć, skoro nigdy nie chorowałem na raka. Owszem, nie chorowałem na raka. W ogóle na nic nie chorowałem (nawet na katar) już od ponad 20 lat, czyli mniej więcej tak długo, jak długo rozumiem i stosuję tą technikę. Autosugestia nie sprawi raczej, że odrośnie odcięta ręka albo noga, ale należy pamiętać, że w takim przypadku przez pewien krótki czas nierzadko można jeszcze tą rękę albo nogę przyszyć. Autosugestia jest w stanie przedłużyć ten czas. Osoby stosujące autosugestię są też o wiele bardziej odporne na stres i panują nad swoimi emocjami.

Ja osobiście autosugestią nazywam również sposób wewnętrznego porozumiewania się z moim własnym umysłem. Nad całym ciałem czuwa mózg. Powiedzmy, że ktoś zna się na autosugestii na tyle, że jest w stanie wpływać na swoje życie na tyle, żeby dzięki medytacji rozwiązać jakiś problem - to jest zaledwie pierwszy poziom wtajemniczenia. Jeśli ktoś potrafi sterować swoim umysłem tak, żeby dzięki temu wpływać na swoje ciało i na przykład uodpornić się na zimno - to jest zaledwie drugi  poziom wtajemniczenia. Ale przecież mózg również jest ciałem. Jeśli więc potrafisz wewnątrz swojego umysłu wydzielić odrębne rejony, które będą sprawnie kontrolowały resztę twojego umysł i dzięki temu na przykład nie będziesz już musiał niczego sobie wmawiać, ani medytować, bo twój mózg zrobi to za ciebie automatycznie - osiągnąłeś trzeci poziom wtajemniczenia. Ja obecnie staram się, z całkiem niezłym skutkiem, odkrywać czwarty poziom, na którym próbuję wpływać na swoje własne życie, ale także na życie innych. Domyślam się i rozpoznaję na dystans, które regiony mózgu u innych osób należy pobudzić, żeby osiągnąć jakiś zamierzony cel w ich ciele. Krótko mówiąc stosuję obecnie nie tylko autosugestię, ale również sugestię. Staram się tez dostrzec wpływ sugestii wymierzonej w moim kierunku. I nie chodzi tylko o ludzi... Przecież można wpływać również na zwierzęta, rośliny, całe środowisko naturalne, które nas otacza, podczas gdy natura wpływa na nas.

Mogłoby się komuś wydać, że zagadnienia, które teraz tutaj poruszam są jak gadanie o wiedzy magicznej, albo o ufoludkach. Otóż wcale tak nie jest. Wszyscy często nieświadomie stosujemy elementy tej wiedzy w życiu codziennym, tylko że niewielu z nas starało się opanować tą wiedzę do perfekcji. Dajmy na to grając w karty w pokera ważne jest nie tylko to, że się dobrze liczy karty. Kiedy umiejętnie blefujemy, stosujemy na przeciwniku sugestię i za jej sprawą dochodzi on na przykład do wniosku, że posiadamy lepsze karty niż on, mimo że wcale tak w rzeczywistości nie musi być. Sugestia jest naszą codziennością, ale tylko nieliczni zdają sobie sprawę, jak wielką siłą dysponują.